Adam odszedł..nie wiem na jak długo, bo słowo odszedł samo w sobie jest intrygujące. Można odejść w zaświaty, można odejść od kogoś, odejść od jakiejś tradycji, odejść ze szkoły, odejść w dal by nikogo nigdy nie spotkać. Adam zniknął. Nie pojawiał się na portalu społecznościowym a ja wariowałam. Nie wiedziałam co mam ze sobą poczynić. Starałam się żyć od nowa, zapomnieć o nim, iść do przodu i zostawić za sobą przeszłość, bo Adam był przeszłością. Nie tworzył ze mną już teraźniejszości i przyszłości skoro go przy mnie nie było. Powoli się podnosiłam z dołka. Kiedy tak myślałam,kiedy myślałam, że już jest lepiej ponownie w ten dołek wpadałam. I nie, nikt nie chciał podać mi łopaty bym mogła go zakopać. Byłam totalnie sama i samotna. Postanowiłam poznać kogoś nowego. I poznałam.
6 czerwca 2012 roku w moim dzienniku został pozostawiony na pastwę losu wpis dotyczący owego nowego chłopaka, którego imienia nie zapisałam. Nie wiem kim był i kim jest. Pozostawił po sobie ślad, gdzieś tam w mojej przeszłości, ale czytając swój dzienniko-pamiętnik nie zarejestrowałam jego imienia. Może w dalszej przyszłości mojego pamiętnika jest coś o nim więcej, jakaś namiastka niego. Nie wiem. Na razie żyję w nieświadomości jak wy. A oto wpis.
Wiecie co - Nie wiem czemu pisałam tak w pamiętniku. Chyba już wtedy wiedziałam, że będę chciała podzielić się z kimś moją cząstką świata. A może po prostu chciałam się komuś wyżalić i pisałam do kogoś , kto kiedyś ten pamiętnik przeczyta. Wracając - Stało się tak, że przewrócił mi się znowu świat do góry nogami. Poznałam chłopaka, który mnie naprawdę rozumie,a może znowu się łudzę. Adam.. co z Adamem. Adam hmm..odszedł i odejdzie na pewno za każdym razem gdy będę go potrzebowała. Nie będzie go, nie może być , zrozumiałam, co tak naprawdę się działo, co sobie przez niego robiłam. Cięłam się, paliłam papierosy, pyskowałam mamie, zaczęłam nienawidzić ludzi. Zamykam się w pokoju w rytmach smutnych piosenek. Słuchawki w uszach i żyletka w dłoni. To było jak moje drugie imię, ale teraz powoli zaczynam rozumieć , dlaczego jestem na świecie. Rozumiem, że dostałam da, to szczęście,że mogę teraz tu być i spełniać swoje marzenia. Po co się staczać przez chłopaka, którego kocham ponad życie i zabierać sobie własne zdrowie, skoro inne dziecko mogłoby się urodzić i przeżyć. Wykorzystać ten czas lepiej niż ja, czy to nie prawda? Jestem katoliczką, nie chcę grzeszyć, tak ciężkim grzechem, którym jest targnięcie się na własne życie. Rozumiem, że on jest pożeraczem moich uczuć, ale kocham go mimo, że wiem jaki jest. Nie wiem czy poradzę sobie z takim strasznym brzemieniem, które spoczywa na moim sercu i umyśle. Mam ochotę po prostu czasami się poddać, chwycić tę cholerną żyletkę i pociąć się tak by wylądować w szpitalu albo w grobie, ale zdaję sobie sprawę ilu tak naprawdę ludzi mnie kocha, dla kogo tu jestem - dla siebie i dla osoby, która naprawdę jest mnie warta. Mam obawy przed szkołą, to też niszczy moje nerwy i psychikę.
"Czuję się jak potępiona dusza na skraju piekła i nieba, jak samolot przed rozbiciem,jak zwierze za którym biegnie inne zwierzę - zazwyczaj kłusownik. Jak niebo i ziemia przewracające się do góry nogami, jak serce, które jest wrzucone w maszynę do mielenia mięsa. Czasami mam ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami i zacząć żyć tym co kocham, swoimi zasadami i swoją miłością, być szczęśliwa, ale życie pisze nam inny scenariusz i często wychodzi nam nie po myśli. Dlatego nie warto poddawać się, trzeba WALCZYĆ!
DO SAMEGO KOŃCA!
Chyba byłam wtedy szczęśliwa, lecz głupio naiwna, że wszystko co było związane z Adamem się skończyło.To nie był koniec tej toksycznej gry.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz