wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 13

                     Dwa i pół roku później

Nie byłam gotowa wybaczyć jej tego co mi zrobiła. Odcięłam się od wszystkich z przeszłości i zaczęłam żyć na nowo. Cieszyłam się, że ocaliłam swoje życie. Bo dnia siódmego listopada chciałam się zabić i byłam już gotowa to zrobić. Zachowała się po świnku. Nie umiałam już nikomu zaufać przez nią. Ale z biegiem czasu zrozumiałam co tak naprawdę się stało. Tylko chciałam uzyskać odpowiedz na pytanie  dlaczego właśnie ja a nie nikt inny?
Adam istniał w niej. Ona go stworzyła i ona miała problem ze sobą. Szukała pomocy. Teraz to wiem. Stworzyła swój mini internetowy świat . Adam,Marina,Marcin,Sandra,Adrian, teraz tylko potrzebowała osób, które by dołączyły do tego grona. I znalazła. Mnie i Patrycje.
Postanowiłam, że muszę wybaczyć jej by zaznać spokoju. I wtedy zdecydowałam napisać do niej na facebooku.

- Hej. Pamiętam,że 2 lata temu chciałaś mi wyjaśnić pewną sprawę, a ja nie pozwoliłam Ci na to. Teraz masz taką okazję.  Jeśli chcesz naprawić to co zepsułaś wtedy to odpisz.
-Dokładnie wiesz co zrobiłam. Sama nie wiem czemu, z nudów dla zabawy? Najgorsze jest to, że do tej pory nie mogę się z tym pogodzić. Od czasu kiedy to wszystko wyszło na światło dzienne, nie umiem nikomu zaufać, oszukuję wszystkich że wszystko ze mną w porządku, cały czas korzystam z pomocy psychologa, ale moi rodzice myślą że już jest dobrze i nie wiedzą o tym. Przez tą sytuację nie chodzę do szkoły, chodziłam miesiąc do jednej szkoły ale nie wytrzymywałam, i przeniosłam się do innej .. byłam tam 2 dni. Bo bałam się, że znów kogoś zranię, albo ktoś zrobi coś podobnego mi. Cały czas mam wrażenie, że wszyscy o wszystkim wiedzą. Wyślę Ci list, która przeczytała tylko moja psycholog. - napisała, wysłała mi też ten list.
             A oto on
Długo zastanawiałam się czy napisać ten list, bo nie wiem czy właśnie ten sposób pomoże mi zapomnieć o tym, że Cię skrzywdziłam. Nie wiem czy do końca zrozumiałam swój błąd, ale mam pewność, że nie zrobiłam wszystkiego by chociaż teraz bez przeszkód spojrzeć Ci w twarz. Od czasu gdy wydało się, że oszukiwałam to, nie potrafię spojrzeć absolutnie nikomu w oczy i powiedzieć tego co na prawdę czuję.  Nie śpię po nocach i cały czas mam myśli samobójcze , chcę uciec tam gdzie nikt nic o mnie nie wie. Ale co z tego jak wiem, że nie cofnę czasu? Cały czas zadaję sobie pytanie, dlaczego? I cały czas szukam na nie odpowiedzi w sobie, ale w tej prawdziwej mnie. Nie tej którą przez dwa lata udaję, że jestem. Tak udaję .. że wszystko ze mną w porządku, że jestem w pełni szczęśliwa, że mam świetnych przyjaciół. Ha. I wiesz? Jestem idealnym kłamcą, potrafię nawet kłamać oczami. A one przecież zawsze mówią prawdę. Moje oczy kłamią, moje usta kłamią, wszystko we mnie kłamie i wszystko jest kłamstwem. Nie widzę zmian w moim życiu, bo ich po prostu nie ma. Co z tego, że mój tata zmienił się i nie podnosi na mnie ręki? Jak i tak cały czas mam w głowie słowa "będzie lepiej jak już się powiesisz" , co z tego, że zapisałam się na prawo jazdy? Nikt nie mówi "będzie dobrze, zdasz", tylko "po co chodzisz jak się boisz?" .. Tak boję się, że zrobię coś nie tak i znów kogoś skrzywdzę, może nie w sposób psychiczny ale fizyczny. Wypadek? Przecież tyle się o nich słyszy. Boję się ludzi, boję się że skrzywdzę kogoś jak Ciebie, boję się powiedzieć "cześć", Boję się spotkać Ciebie gdziekolwiek jestem. Dlaczego? Bo po prostu mi wstyd. Mam dosyć samej siebie i tego, że tak bardzo sobie z tym wszystkim nie radzę. Wiem, że prócz Ciebie zraniłam też jeszcze jedną osobę .. Izę. Wiem, że ma chłopaka ale czy jest szczęśliwa na prawdę? Przez kilkanaście miesięcy udawałam kogoś kim nie jestem .. i co mi to dało? Ból, rany na rękach, żal do siebie i pustkę, tą cholerną pustkę w sercu. Nie wiem czemu, ale gdy z Wami pisałam czułam się szczęśliwa, potrzebna. Wiem, że to było złe ale nic więcej nie mogę zrobić tylko napisać przepraszam. Nie będę błagać Was o wybaczenie, tylko chcę żebyście wiedziały, że ta prawdziwa ja też ma uczucia, też potrafi płakać, i też jej ciężko mimo że minęło sporo czasu. Patrycja, tak często mam ochotę pójść do Twojego domu, albo chociaż obok niego przejść. Przecież wiem gdzie mieszkasz. Powinnam do ciebie napisać, o wszystkim ci powiedzieć, ale nie umiem. Cholera. Z resztą, nieważne. I tak odwrócę wzrok, kiedy przejdziesz obok. Jak zawsze. Chciałabym wrócić, wszystko naprawić, znów umieć zbierać myśli, tworzyć zdania, stawiać w odpowiednich miejscach przecinki, a w odpowiednich kropki. Chciałabym wiedzieć, jak to jest znów być sobą, jak to jest widzieć siebie w lustrze. Chciałabym wiedzieć, co powinno trwać, co samo się zacznie, a czego nie warto nawet dotykać, bo wszelkie wysiłki skończą się fiaskiem. Chciałabym w końcu się określić, zdecydować jaka jestem, co lubię, czego chcę, jakie mam plany. Mam już dość tego wiszenia w czasie, machania nogami i zabawy powietrzem, już czas zdecydować,czas wiedzieć, w którą stronę zeskoczyć i gdzie iść.Chciałabym też przeżyć coś prawdziwego, poznać kogoś,kto mnie otworzy i pozwoli też mi zajrzeć do siebie,trochę może mnie poukłada,a ja posprzątam trochę u niego. Przecież tylu ludzi ma w sobie taki bałagan i nie ma kto się tym zająć. Chciałabym móc komuś pomóc,a potem pomóc też sobie i odbudować to,co tak doszczętnie niszczyłam.
- Mogę zadać ci parę pytań? - chciałam już znać odpowiedzi
- pytaj - napisała
-Jak to się stało, że wymyśliłaś Adama ?
-Nie wiem samo z siebie wyszło, to chyba było jakoś we wakacje, nie miałam co robić i .. poszło. Nie myślałam, że to tak się potoczy. Mogę wiedzieć co się stało, że napisałaś do mnie po takim długim czasie?
-Nie mogłam się pogodzić z jedną rzeczą i jednym pytaniem, które bez przerwy mnie nurtuje i na które oczekuję od Ciebie przez tyle lat odpowiedzi. Dlaczego ja? Myślałam, ze kiedyś się sama odezwiesz i mi powiesz dlaczego to zrobiłaś i dlaczego mnie wybrałaś, ale to nie nastąpiło. A ja chcę teraz zamknąć rozdział, który zaczęłaś by móc żyć bez ciągłego zadawania sobie pytania. Dlaczego akurat wybrałaś mnie? - napisałam jej nie wiedząc czemu się stresowałam.
- Jesteś fajną i uczciwą dziewczyną, a gdy pisałam jako "Adam" wiele sytuacji było na prawdę w MOIM życiu. Szukałam prawdziwej przyjaźni, ale teraz wiem że nie tak to trzeba robić, trzeba być sobą i tym żyć. Chociaż jest cholernie ciężko. Chciałam napisać jako pierwsza do Ciebie, do Patrycji, ale bałam się, że to i tak nic nie zmieni. I Raczej mam rację. Próbuję się pogodzić z tym ale ciężko to idzie, i nie wiem czy w ogóle wyjdzie.- odpisała.
-Teraz czytając te wszystkie wiadomości po tylu latach od "Adama" tzn"Ciebie" rozumiem, że wiele spraw w twoim życiu nie były tylko wymyślone. Wtedy nie potrafiłam tego zrozumieć. Pisałaś mi , że Adam jest ciężko chory, że ma problemy miłosne,że się tnie, chce się zabić, że będzie miał dziecko. Uśmiercałaś Marcina i Marinę. To był dla mnie szok. To mnie niszczyło, wiesz? Tego samego dnia gdy wyjawiłaś mi prawdę ja już byłam gotowa umrzeć mimo iż już od paru miesięcy podejrzewałam, że to ty piszesz. Łudziłam się jednak że to nie prawda. Chciałaś stworzyć swój wyimaginowany internetowy świat, w którym byli by ludzie, którym mogłabyś ufać prawda? - teraz dopiero domyśliłam się tego wszystkiego
-Dokładnie. Czasem mam ochotę do tego wrócić, wiesz? Ale wiem, że to złe, gdy mam takie myśli zawsze wyłączam komputer, zajmuję się czymś innym, sprzątam czy idę do kuzynki popilnować jej dziecka. Już nigdy nie popełnię tego błędu, bo wiem że to może zniszczyć komuś życie.- nie wiem, czemu wtedy nie mogłam tego zrozumieć. Nie wiem czemu mam teraz to rozumieć.
-Pierwszą myślą jaką chciałam zrobić gdy się dowiedziałam prawdy, chciałam zgłosić to na policję. Ale wiedziałam, że to wszystko co robiłaś miało podwójne dno. Dlatego się odcięłam nie chcąc poznać prawdy. Jak potrafiłaś zrobić to, że Ani ja ani Patrycja czy Asia do siebie nie napisałyśmy czy nie odezwałyśmy ?
-O Asi już w ogóle zapomniałam. Cały czas mam w myślach Ciebie i Patrycję. Nie wiem jak to zrobiłam, wiedziałam że jedna do drugiej może  się odezwać ale nie wiedziałam co będzie potem.
-Mam nadzieję, że to co Ci teraz powiem, pomoże tobie wybaczyć sobie. Bo wiem, że tego potrzebujesz i może choć trochę zmniejszą się twoje wyrzuty sumienia. Już więcej nie będę poruszać tego tematu i zamykam rozdział związany z Adamem. Wybaczam Ci i mam nadzieję, że więcej takiego czegoś nikomu nie zrobisz. Wybaczam Ci 

Chciałam by to wszystko się już skończyło. Wszystkie myśli o Adamie o niej , że  może sobie zrobić krzywdę. Myślę, że już dosyć wycierpiała. A jeżeli nie i pisała to tylko tak i wymyśliła to wszystko to i tak nie ważne. Lepiej dogaduję się z mamą i wszystko układa się bardzo dobrze. Zaczęłam nowy rozdział z moim chłopakiem i moją najlepszą przyjaciółką.

                                      przeszłość należy już tylko do przeszłości :)

Rozdział 12

Myślę, że już czas na to by wszystko wam wyjaśnić. Ale zanim to zrobię napiszę wam, że Adam zniknął na cztery miesiące. Klaudia jego kuzynka tłumaczyła mi , że wyjechał do Niemiec do rodziny by jakoś poradzić sobie ze swoimi problemami i odezwie się od razu jak wróci.
7 listopada dowiedziałam się prawdy, która zwaliłaby mnie z nóg, gdybym tego nie podejrzewała szybciej. Ale nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
Powinniśmy się skupić tutaj na Klaudii. Ona jest główną bohaterką tego opowiadania. Adam miał siostrę Sandrę, która zaszła w ciążę w wieku szesnastu lat. Przyjaciela Marcina, który chodził z nim do klasy i powiesił się. Przyjaciółkę Marinę, która była z sierocińca i włóczyła się po ulicach idąc do pracy wpadła pod samochód i zginęła. Miał też dziewczynę Asie, która zaszła z nim w ciążę, a w między czasie był też z Patrycją, która ma teraz osiemnaście lat a wtedy miała czternaście. I byłą też Klaudia jego kuzynka, która chciała się zabić. Chodziła ze mną do tej samej szkoły, jest ode mnie o rok młodsza.
Trzy osoby z z siedmiu były prawdziwe.
Prawdziwa była Klaudia, Patrycja i Asia. Reszta to wymysł gówniary. Tak Adam też był wymysłem. Adam był wymysłem Klaudii, która w tym wszystkim pociągała sznurki.

    7 listopada 2012 roku zapisałam to
To co mnie spotkało dzisiaj tak naprawdę przeszło wszystko. Nie umiałam pokochać innego osoby, a ona okazałała się być nieprawdą. Całe 2 lata żyłam w kłamstwie. Cięłam się przez osobę, której tak naprawdę nie ma. Płakałam i kochałam, byłam gotowa dla niego umrzeć,a tak naprawdę Adam nie istnieje, nie ma go, jaka ja byłam głupia. To wszystko to Kocham Cię jak siostrę, jesteś dla mnie wszystkim, te blizny na ręku, były nic nie warte. Teraz naprawdę straciłam sens życia. Straciłam przyjaciela,który nie istniał. Dwa lata zmarnowane. Obiecuję już nikomu nigdy nie zaufam. nikomu. Nigdy, przenigdy!  Te dwa lata były jak odsiadką więzieniu, tylko ,że na wolności, a skazanym było moje serce.
Adam napisał do mnie wiadomość na facebooku niby, że jednak jest prawdziwy i że poprosił Klaudie by zmyśliła to wszystko by on mógł się od wszystkich odciąć.

24.11.2012 16:52
nie bądź zła na Klaudie, ja ja poprosiłem. przepraszam. zapomnij o mnie , mnie już nie ma.  ona mnie tylko broni, bo ja sam nie potrafię. jestem beznadziejny,wiem.przepraszam !!!zaopiekuj się Klaudia, ja nic więcej nie chce.  i przeproś Patrycje. i powiedz żeby nikomu nie mówiła. niech zostanie jak jest. jest dobrze. na prawdę. przeproś ją i Klaudie. a ja Ciebie przepraszam teraz. skończyłem. na razie.
nikomu ani słowa, tylko ty Patrycja i Klaudia. ufam Ci. dziękuję.
zadzwoń do nich cokolwiek. ale nie chce żeby Klaudia miała problemy, żebyś ty miała problemy i żeby Patrycja miała problemy. tylko im dwóm to przekaz. nic wiec. niech zostanie miedzy nami to wszystko. zrozumiecie.  dziękuję. i przepraszam.wszystkich
proszę, żeby nikt o tym więcej nie wiedział. może Klaudia wam wszystko wytłumaczy. ja nie wiem. ale ja nie chce, żeby był płacz Wasz .. wiec nie wiem, nie mówcie rodzicom , przyjaciołom. to tak musiało być. to moja wina .. przepraszam, dziękuje. trzymaj się.

Tak brzmiała pożegnalna wiadomość i cała przeszłość przepadła.
Odcięłam się od wszystkich. Nie byłam w stanie nikomu zaufać. Moja przyjaciółka Natalia oskarżyła mnie  o to , że chciałam odbić jej chłopaka i nagadała wszystkim taką plotkę i rozpuściła ją po wsi. Wszyscy na mnie naskakiwali i wyzywali. Ja w odpowiedzi powiedziałam tylko
- zbrukowanego towaru nie biorę - i na tym się skończyły wyzwiska i niemiłe komentarze.

Moja przeszłość skończyła się, jakby była po prostu napisana przez kogoś ołówkiem i ten ktoś ją po prostu zmazał. Wszystko zniknęło. Oprócz wiadomości, które miałam od Adama. One pozostały, zapisane.

Rozdział 11

Może to was pocieszy. Jestem szczęśliwa. Teraz gdy piszę swojego bloga w końcu zaznałam szczęścia. Zdradzę wam tyko w części, że dostałam od losu Ich tych, których tak potrzebowałam :)

             Lecz 8 czerwca jeszcze byłam sama .....
Popadam w bezsilność , czuję że nic mi już nie pomoże, Straciłam Adama. Nie wiem co robić, zbyt mocno chwyciłam te Anioły. Ciągle wsłuchuję się w smutne melodie piosenek. Nie ma ludzi,którzy by mnie kochali, znów popadam w bezsilność, gubię się gdzieś w głębi lasu, ciemno tu i ponuro,smutno, słyszę szlochy dzieci. Wyciągają po mnie swoje delikatne rączki, a ich buzie delikatnie się uśmiechają, a ich oczy błyszczą od łez, nie wiem dla możne znalazłam się w tym miejscu,które jest dla mnie odpowiednie,a niby wszystko było Okay. Wszystko się psuje, wali się mój świat, a tyle się starałam by go odbudować, za każdym razem gdy stawiamy kolejne pustaki do postawienia muru coś się dzieje i wszystko się niszczy. Ten świat , który rok temu był kolorowy, świecił słońcem, wszędzie była radość, teraz zapadła tam całkowita ciemność a serce zamknięte jest w jakiejś puszce,w  miejscu którego nikt nie znajdzie. Oddalam się od ludzi ,przestaję im ufać.Co mam robić?Czuję się taka samotna. Adam i ja przechodzimy próby. Mnóstwo prób i ponosimy porażki ale nigdy nie było nas zawsze byłam tylko ja i tylko był on i ludzie,którzy próbują zniszczyć to co nas tak łączyło. I czasami im się to udaje.Jestem słaba ale przecież zawsze dawałam sobie sama radę, przecież teraz też dam, prawda? Dawałam sobie jakoś radę do tej pory, i dam sobie radę dalej...

                         A kiedy za mną zatęsknisz, pamiętaj -  pozwoliłeś mi odejść.

Prawda? Słowo kocham czasami nie wystarczy, trzeba też walczyć , a jeżeli trzymacie się słów kocham to je okażcie drugiej osobie, nie pozwólcie by cierpiała. Przecież się kochacie.
 To wszystko jest tak jawnie smutne. Gubię się w swoich odczuciach.  Jednak coś nadal nie jest dokończone. On nie mógł tak po prostu odejść. I tak jak myślałam tak zrobił. Wrócił.

   10 czerwca 2012 roku. Wrócił z wielkim hukiem. nie rozumiałam o co mu chodziło, przecież było już tak dobrze. Pisaliśmy spokojnie, miło i radośnie, a on nagle wyskakuje do mnie ze słowami
- przepraszam- napisał, nie zawsze każdy umie je powiedzieć, ale napisać i nadużyć jest go bardzo szybko.
- za co?- odpowiedziałam zdezorientowana.
- za to, że żyję 
- Przestań! nie pisz tak,nie lubię tego - wybuchłam. Nie wytrzymałam. łzy same zaczęły napływać mi do oczu. Jak on tak może. Jest dobrze, wręcz bardzo dobrze, układa nam się. Cieszymy się z własnej obecności a on dalej
-przepraszam
-przestań!
- przepraszam
- Adam, jak teraz sobie coś zrobisz , to...a z resztą - byłam już świadoma do czego dąży.
I wtedy już nie odpisał. Zostawił mnie tak jak zawsze to robił. Czemu się dziwię, powinnam być do tego przyzwyczajona. Ale nie, ja muszę przeżywać każde jego odejście, każdy moment i każde napisane przez niego słowo.

Pięć dni później odezwał się ponownie. Napisał do mnie coś co mnie bardzo uradowało i zdziwiło za razem.
Życie nie pomogło,knuło co mogło by nas poróżnić. Los wypowiedział nam woję, nie było reguł, tylko konwulsywny puls codziennego biedu. Każde niepotrzebne słowo do dzisiaj przeklinam. To smutne, na co dzień człowiek się zapomina. W końcu zostaje dom pusty z resztą sama wiesz, nie porzegnałaś się. Chciałaś uniknąć łez.  Później dodał Zostań, niczego więcej nie potrzebuję, naprawdę. I jak myślicie co zrobiłam? Zostałam.

Mijały dni i miesiące. Było dobrze przez chwilę, później znowu wszystko się psuło. I mimo iż próbowałam w każdy sposób naprawić to co on zepsuł, nie udawało mi się.
Zaczęły męczyć mnie koszmary. Nie wiem czy to był sen czy jawa. Ale naprawdę się bałam.

Tak strasznie się bałam. Czułam to wszystko. Najpierw coś białego goniło mnie i mamę po lesie. Potem akcja przeniosła się do mojego pokoju. Myślałam, że nie śpię. Leżałam prosto na plecach tak jak zasnęłam. Nagle coś mnie sparaliżowało od dołu do góry. Nie mogłam otworzyć oczu, ani ust by móc krzyczeć. Czułam strach , nienawiść, strach,strach,strach. Coś mówiło mi złe rzeczy w głowie jak "coś ci się stanie". Nagle coś czarnego, jakaś czarna postać stała koło mojego okna, mogłam otworzyć oczy, było czarne, miało ludzką postać, twarz,ręce i nogi. Stało na przeciwko mnie. Zaczęłam się modlić na głos. Odmówiłam "Ojcze Nasz"  i usłyszałam śmiech i słowa to coś powiedziało " I co teraz zrobisz? " . I znowu śmiech. TO coś zbliżyło się do mnie.  Dalej byłam sparaliżowana. Usiadło na mnie. Wbiło swoją niewidzialną twarz w moją i powiedziało " coś się stanie twojej mamie". Obudziłam się cała mokra i spocona, pobiegłam po mamę, przyszła do mnie i położyła się obok.  A potem nagle coś w mojej głowie powiedziało mi " teraz zrobię coś twojej mamie" Wystraszyłam się i pożałowałam, że mama przyszło do tego przeklętego pokoju. Teraz do tej pory śpię z zapalonym światłem w pokoju.

Rozdział 10

 Chciałabym Was przeprosić za to , że wszystko co piszę jest takie smutne i spowite płaczem. Nie chcę robić wam przykrości czytając tak niedorzeczne rzeczy, jak historia z mojego życia. Nie wiem czy jest to tak ciekawe, jak sama uważam, że jest. Chcę podzielić się z wami swoim doświadczeniem. Nie uważam, że zostałam jakoś bardzo pokrzywdzona przez los, bo wiem, iż są ludzie, którzy nie mają rodziców, jeżdżą na wózku inwalidzkim, są bardzo poważnie chorzy na raka, bądź białaczkę czy cokolwiek innego jak HIV. Pragnę tylko uświadomić ludziom, że istnieje też taki problem jak samobójstwa. Istnieje taka choroba jak depresja. Ludzie lądują przez nią w szpitalach psychiatrycznych, bądź co bądź są też ludzie, którzy nie szukają pomocy i się zabijają. Opowiem wam w skrócie pewną historię.

Niedaleko mnie żyła sobie pewna uśmiechnięta dziewczynka. Czytała książki i cieszyła się z życia. Często się z nią bawiłam. Monika pomagała swojej rodzinie na roli. Zbierała ziemniaki jesienią i siała na polu zborze wiosną. Biegała w tę i z powrotem, bez wytchnienia. Dorastała w niewiedzy, jaki świat naprawdę jest. Aż pewnego dnia jako osiemnastolatka zrobiła coś czego nikt się nie spodziewał. Targnęła się na swoje życie. Powiesiła się i nie było tak jak w wesołych zakończeniach bajek. Nikt nie zdołał jej pomóc. Umarła. W przed dzień, czytała książkę w samochodzie. Nikt nie wie jaka to była książka i gdzie ją schowała. Nikt nie wie dlaczego to zrobiła. Nie zostawiła po sobie żadnego listu z wyjaśnieniami. Po prostu odeszła, gdzieś, gdzie my naszymi ludzkimi umysłami nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić. Odeszła nie żegnając się z nikim. Matka długie lata opłakiwała jedyną córkę. Opłakuje ją do dziś dnia. Nie jest w stanie zrozumieć jak do tego doszło, a jedyne pytanie które ją nurtuje to "Dlaczego?". Nie potrafi sobie wybaczyć, że pozwoliła na coś tak okrutnie niemoralnego. Jej córka odeszła,a ona wraz z nią.

Wiem, ze niektórym może się wydawać, że "poprzewracało mi się w dupie" ale nie, to nieprawda. Oglądaliście kiedyś Salę Samobójców? Jeśli tak, to sami rozumiecie, co może zrobić internet z ludzkim umysłem. Może go zlansować. Ludzie,którzy siedzą po drugiej stronie komputera, ci którzy wyrządzają innym krzywdę, mogą być tego nieświadomi. Chcą może podzielić się swoimi smutkami i robią coś co prowadzi do destrukcji, nie ich samych,lecz kogoś z kim spędzili w internecie jakiś okres czasu. Jeżeli ktoś nie oglądał filmu Jana Komasy, polecam. Bo naprawdę warto go obejrzeć. Zrozumiecie co może spotkać wszystkich w internecie. To nie jest tak, że wystarczy iż pomyślicie " ja nigdy czegoś tak głupiego nie zrobię. Nie targnę się na swoje życie"  albo " to trzeba być debilem by chcieć się zabić" i wyjdziecie z mojego bloga. Lecz to nieprawda. To tak nie jest. Ja też myślałam, że jestem prawie jak Alfa i Omega i, że nigdy nie doznam takich uczuć. Pomyliłam się jednak. Przyszło to do mnie szybciej niż sobie mogłam wyobrazić. Ledwo zdążyłam się obrócić, a w mojej ręce lśniła w świetle ostra jak sztylet i niewinnie spoglądająca na mnie żyletka.Nie zawsze jest tak jak spoglądamy na świat. Czasami rzeczywistość może być o wiele okrutniejsza niż nam się wydaje, lub o wiele szczęśliwsza niż ją sobie do tej pory wyobrażaliśmy.

               Dnia 7 czerwca 2012 roku natchnęła mnie wena i w swym pamiętniku w niespotykany dla mnie sposób, od momentu poznania Adama napisałam wpis z głębi siebie.

Zgubiłam się gdzieś w otchłani w sercu zmielonym w kawałki, jak upadłe anioły próbujące zabrać mnie głębiej w otchłani ciemności, poddając się podaję im rękę pozwalam by ciągnęły mnie w otchłani bram. Za zasłoną ciemności kryją się uronione łzy i wspomnienia związane z życiem , którego mi tak brak, za szczęściem,śmiechem , brakiem problemów. Ułóż spoczywające dłonie na drżącej i zranionej skroni nieba. Pomóż mi doznać olśnienia. Zaproś mnie w progi bramy do środka, unieś jak ptak i pozwól oglądać to co tak bardzo kocham, czego tak pragnęłam,tych marzeń niespełnionych i łez wypełniony słoik wylej w rzece - pozwól mi zapomnieć. Dźgnij mnie tym sensem, tą radością,tą miłością, tym wielkim pragnieniem w mojej głowie. Dam mi przeżyć choć jeden dzień w nieograniczonej miłości daj choć jeden dotyk , jeden uścisk, jeden sens za którym wciąż gonię. Dusza czarnego anioła zawarta w ciele smutnej nastolatki. Już nie wierzę w przeznaczenie, los dał mi inne życie, to które w serce moje wbija zaognione strzały. Czuję się tam tak bezpiecznie, jakby to był mój drugi dom, jedyny dom, wciągam innych ludzi w tę otchłań, w której spoczywa moja dusza, czuję się jak na pastwę losu pozostawiona,na losu wiatr, uczucia znikają zostaję tylko ja i mroczny anioł,który zasysa moją duszę tą biedną, lekką, szczęśliwą , upragnioną, czuję teraz samotność,spokój, bezpieczeństwo. Zamykam oczy i pragnę znaleźć to upragnione miejsce do którego tak dążę, spotkam na drodze wiele przeszkód, wiele pokus by wrócić do tej osoby, którą tak bezgranicznie kocham,którą kocham bez zasad do tego anioła, który dał mi życie, pozwolił czuć się bezpieczną i niezapomnianą. Teraz wyruszyłam drogą,którą nie umiem się poruszać, po prostu idę przed siebie. Ciemne niebo,ciemny świat,łzy lecą mi z oczu - tęsknię,tęsknię za Tobą- nie umiem zapomnieć. Słucham rad tych wielu czarnych aniołów, wszyscy mówią to samo, zamieniam zdania, nie wiem co robić, - czemu mi nie pomożesz, czemu nie powiesz ? przecież Ty jesteś moim aniołem stróżem, czyżbyś zmienił zdanie, zostawił mnie w bramach tej otchłani, w tym smutku , zamęcie, w tym niebezpiecznym miejscu dla mojej duszy, obiecałeś , że nigdy mnie nie zostawisz,że będziesz walczył bym była szczęśliwa, czy nie wiesz, że  odeszłam by się to zmieniło, byś był szczęśliwy, byś spełniał marzenia, byś czuł się wolny i bez ograniczeń. Nie wiedziałam, że mnie zostawisz, że nie będziesz walczył, że wszystko się zmieni, a ja zostanę sama, zrozum ja Ciebie tak bardzo Kocham. Mój aniele powróć w moje progi, zakochaj się tak jak ja zakochałam się w Tobie, spełniajmy razem wspólne marzenia, przechodźmy przez przeszkody z uniesioną głową trzymając się za ręce, unieś mnie w tą wieczną zieleń, radość czerwień, w złote łana pszenicy ,srebrne żyto. Unieś wysoko nad polami, łąkami, domami, pocałuj mnie w czoło, powiedz, że mnie nie opuścisz nigdy więcej, powiedź, że kochasz mnie tak jak ja kocham Ciebie. Budzisz mnie, budzę się ze wszystkich wspomnień, ze snu, opatrzę - Ciebie nie ma, jednak to prawda, opuściłeś Mnie i moje marzenia. Zostałam sama, muszę walczyć - sama już nie wiem. Wiem tylko , że zawsze byłam Sama.

Nie wiem jak miałabym zakończyć taki wpis, który znalazłam w moim pamiętniku. Byłam niedorzecznie zakochana w kimś, kto na to nie zasługiwał, ale żyłam. Żyłam i na razie nigdzie się nie wybierałam. Chyba.

Rozdział 9

Adam odszedł..nie wiem na jak długo, bo słowo odszedł samo w sobie jest intrygujące. Można odejść w zaświaty, można odejść od kogoś, odejść od jakiejś tradycji, odejść ze szkoły, odejść w dal by nikogo nigdy nie spotkać. Adam zniknął. Nie pojawiał się na portalu społecznościowym a ja wariowałam. Nie wiedziałam co mam ze sobą poczynić. Starałam się żyć od nowa, zapomnieć o nim, iść do przodu i zostawić za sobą przeszłość, bo Adam był przeszłością. Nie tworzył ze mną już teraźniejszości i przyszłości skoro go przy mnie nie było. Powoli się podnosiłam z dołka. Kiedy tak myślałam,kiedy myślałam, że już jest lepiej ponownie w ten dołek wpadałam. I nie, nikt nie chciał podać mi łopaty bym mogła go zakopać. Byłam totalnie sama i samotna. Postanowiłam poznać kogoś nowego. I poznałam.

                             6 czerwca 2012 roku w moim dzienniku został pozostawiony na pastwę losu wpis dotyczący owego nowego chłopaka, którego imienia nie zapisałam. Nie wiem kim był i kim jest. Pozostawił po sobie ślad, gdzieś tam w mojej przeszłości, ale czytając swój dzienniko-pamiętnik nie zarejestrowałam jego imienia. Może w dalszej przyszłości mojego pamiętnika jest coś o nim więcej, jakaś namiastka niego. Nie wiem. Na razie żyję w nieświadomości jak wy. A oto wpis.

Wiecie co - Nie wiem czemu pisałam tak w pamiętniku. Chyba już wtedy wiedziałam, że będę chciała podzielić się z kimś moją cząstką świata. A może po prostu chciałam się komuś wyżalić i pisałam do kogoś , kto kiedyś ten pamiętnik przeczyta. Wracając - Stało się tak, że przewrócił mi się znowu świat do góry nogami. Poznałam chłopaka, który mnie naprawdę rozumie,a może znowu się łudzę. Adam.. co z Adamem. Adam hmm..odszedł i odejdzie na pewno za każdym razem gdy będę go potrzebowała. Nie będzie go, nie może być , zrozumiałam, co tak naprawdę się działo, co sobie przez niego robiłam. Cięłam się, paliłam papierosy, pyskowałam mamie, zaczęłam nienawidzić ludzi. Zamykam się w pokoju w rytmach smutnych piosenek. Słuchawki w uszach i żyletka w dłoni. To było jak moje drugie imię, ale teraz powoli zaczynam rozumieć , dlaczego jestem na świecie. Rozumiem, że dostałam da, to szczęście,że mogę teraz tu być i spełniać swoje marzenia. Po co się staczać przez chłopaka, którego kocham ponad życie i zabierać sobie własne zdrowie, skoro inne dziecko mogłoby się urodzić i przeżyć. Wykorzystać ten czas lepiej niż ja, czy to nie prawda? Jestem katoliczką, nie chcę grzeszyć, tak ciężkim grzechem, którym jest targnięcie się na własne życie. Rozumiem, że on jest pożeraczem moich uczuć, ale kocham go mimo, że wiem jaki jest. Nie wiem czy poradzę sobie z takim strasznym brzemieniem, które spoczywa na moim sercu i umyśle. Mam ochotę po prostu czasami się poddać, chwycić tę cholerną żyletkę i pociąć się tak by wylądować w szpitalu albo w grobie, ale zdaję sobie sprawę ilu tak naprawdę ludzi mnie kocha, dla kogo tu jestem - dla siebie i dla osoby, która naprawdę jest mnie warta. Mam obawy przed szkołą, to też niszczy moje nerwy i psychikę.
"Czuję się jak potępiona dusza na skraju piekła i nieba, jak samolot przed rozbiciem,jak zwierze za którym biegnie inne zwierzę - zazwyczaj kłusownik. Jak niebo i ziemia przewracające się do góry nogami, jak serce, które jest wrzucone w maszynę do mielenia mięsa. Czasami mam ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami i zacząć żyć tym co kocham, swoimi zasadami i swoją miłością, być szczęśliwa, ale życie pisze nam inny scenariusz i często wychodzi nam nie po myśli. Dlatego nie warto poddawać się, trzeba WALCZYĆ! 
                DO SAMEGO KOŃCA!

Chyba byłam wtedy szczęśliwa, lecz głupio naiwna, że wszystko co było związane z Adamem się skończyło.To nie był koniec tej toksycznej gry.

Rozdział 8

Adam grał w chorą i toksyczną grę. Sprawił, że siedzę teraz przed laptopem i zerkam w swój stary pamiętnik, by móc wszystko opowiedzieć wam, osobom których nie znam. Zwierzam wam się z całego mojego dzieciństwa, poniekąd.
Adam był dobrym graczem. Rozkładał karty jak zawodowiec. Tymi kartami była moja miłość, oddanie, zaufanie,a  nawet życie.

3 czerwca 2012 roku w swym dzienniku zapisałam sposób w jaki Adam sprawiał, że współczułam mu. Obracał wszystko przeciwko mnie. Gdy chciałam odejść, robił wszystko tak bym czuła się winna.
Dzisiaj czuję się już jakoś lepiej ręka na której boleśnie się wyżyłam, boli strasznie ale nie tak mocno jak wczoraj. Ciągle leżę w łóżku i myślę o nim, co się z nim dzieje,jak się czuje,co porabia. -pozostawił mnie samą na pastwę losu,z poczuciem winy. W tamtych chwilach myślałam, że on się zabije, a ja będę współwinowajczynią.- On ma problemy z sercem i co jakiś czas mdleje, boję się o niego, chce mu pomóc. Kurde jestem gotowa dla niego zrobić wszystko, nawet oddać serce by on żył. Czy to coś złego? No raczej nie, ciągle modlę się by moje serce do niego pasowało. Zapomniałam też dodać, że on ma dziewczynę, znam go na wylot i wiem o nim wszystko tak samo jak on o mnie. Ale co z tego? Kocham go i chce by był przy mnie,tulił na dobranoc,całował w czoło,pocieszał,śmiał się ze mną, chodził na spacery, oglądał zachód słońca, przecież jak każda inna dziewczyna chcę być szczęśliwa. Przeżyłam z nim każdą jego dziewczynę, płakałam z nim jeżeli było trzeba doradzałam,pocieszałam,wie co z nimi przechodził. On nie umie wybrać dobrych dziewczyn, a gdy ma jedną, które kocha go na zabój to tego nie widzi. On wie, że kocham go ponad własne życie i może w tym jest ten błąd, że on wie. Ubzdurałam go sobie w głowie, kocham i nie umiem zapomnieć o nim i zakochać się w innym, próbowałam. Był Bartek,Klaudiusz, Michał i nic. Mimo, że płaczę nocami , nie śpi ę nocami. Pierwszy raz byłam w stanie zrobić sobie krzywdę, nigdy bym tego nie zrobiła, przynajmniej tak myślałam, a teraz staczam się. I nie umiem nic na to poradzić, nie dam rady go zostawić, czuję że on jest moim życiem, jestem od niego uzależniona w pewien sposób - uczuciowo. Jak taka głupia  wchodzę na facebooka i sprawdzam czy może jest , czy napisał coś. Musiałam zerwać z nim jakikolwiek kontakt by zapomnieć ,usunąć fb. i byłoby po sprawie, po cięciu, po płakaniu,po ranach w serce, po bólach i w końcu bym się wyspała. Czy to by nie było cudowne? 
Ale nie zrobię tego, w takim życiu jakim jestem teraz, siedzę w nim od ponad roku, to jest jak nałóg, wciągnęłam się w niego tak bardzo, że nie potrafię się uwolnić. Nie wiem już co robić. Jestem dobrą przyjaciółką to jak powiedziałam jego kuzynce, że nie umiem być jego przyjaciółką , to ona powiedziała "To odejdź, ale jak już raz próbowałaś to był przez Ciebie zdołowany." No i co? Ja jestem zdołowana cały czas, płacze, już nawet nie pamiętam kiedy tak naprawdę się uśmiechałam. Nie umiem być jego przyjaciółką, bo go kocham, nie umiem już doradzać mu w sprawie dziewczyn, to Mnie bardzo boli. 
Ale jednak  mam głowę na karku i wiem co zrobię, zrezygnuję na razie z facebook'a, zobaczymy czy on coś napisze. 
Tak naprawdę nigdy nie chciałam umierać, chcę żyć. A gdy Adam będzie potrzebował mojej pomocy i serce dałabym mu je bez zastanowienia.

Nie wiem czy wtedy biegałam za jego sercem - w przenośni - które uciekało przede mną, drogą.  Nie wiem czy do końca wtedy rozumiałam słowo miłość i przyjaźń. Wiem, że wtedy byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. I mimo iż znam teraz prawdę, nadal nie potrafię wyrzucić tych sytuacji i jego ze swojego serca.

Rozdział 7

Gdyby tego było mało, że mam problemy z dilującym i samobójcą  Adamem, to na domiar tego musiałam spotkać się z moim kochanym ojczulkiem.

1 czerwca 2012 roku poprosiłam ojca o spotkanie, gdyż miałam do niego ważną sprawę, a bez tego nie mogłabym iść się dalej uczyć. Tak myślałam.

Spotkałam Ojca i mój, znaczy kotka okociła się ;p
Nie do końca pamiętałam jak mój ojciec wygląda, przecież tyle czasu go nie widziałam. Stałam przed budynkiem gimnazjum, czekając na niego jak posłuszny piesek. Gdybym teraz mogła to bym po prostu splunęła- Pfu - taki z niego ojciec jak ze mnie księżniczka. Poprosiłam go o podpisanie moich dokumentów do liceum, bo bardzo chciałam się uczyć w tej szkole. Jedyne co pamiętam to jego słowa A dostaniesz się tam?  z ironią wyczuwalną na kilometr i głupawym uśmieszkiem, który chętnie bym zdarła gdyby nie był moim biologicznym ojcem. Ja natomiast opanowanie odpowiedziałam Tak. O to się martwić tato nie musisz.Tato, jak mi wstyd za to, że tak do niego powiedziałam. Nie zasłużył na ani gram mojej złości, łez i słowa tato w moich ustach.  Dzień dziecka miałam naprawdę udany - co za ironia. Mój tatuś dał mi pięćdziesiąt złoty. Jakby tymi pieniędzmi chciał zrzucić z siebie całą winę. I pewnie według niego tak było, lecz według mnie nienawidziłam go coraz bardziej. 

Nienawiść zabija od środka.

2 czerwca 2012 roku popadłam w trans i żal,a także samokrytykę.

Sama czasami myślę czy ktoś taki jak ja może mieć szczęście w miłości, starałam się jakoś zwrócić jego uwagę na siebie. Płakałam nocami,nie żyłam dniami. Ciągnęłam się na dno, dno z którego nie ma już wyjścia, te łzy które pozbierałam i włożyłam do słoika jako pamiątkę po kimś kogo nie miałam. Czemu miłość, której on nie odwzajemnia jest zabójcza, przecież chciałam tylko być szczęśliwa, chcę by uczestniczył w moim życiu, by wiedział jak ważmy jest dla mnie. Zakochać się w przyjacielu to trzeba mieć jednak tę głowę w chmurach. Miałam mu pomagać, doradzać gdy jest smutny, płakać jak on  płacze, cieszyć się jak on się cieszy, śmiać się jak on się śmieje, brać za rękę i asekurować w razie niebezpieczeństwa, czy to było takie trudne? Czemu akurat serce miało zakochać się w nim? Czy to jakaś różnica zakochać się w nim, czy w kimś innym ? Każdy by mnie zranił, może jeszcze gorzej. To nie jego wina, że ma dziewczynę i kocha ją, nie jego wina, że ma psychiczną przyjaciółkę, taką jak ja. Powinnam zająć się szkołą,a tymczasem zmagam się ze swoimi uczuciami. Dzisiaj wpadłam na głupi pomysł, wzięłam żyletkę i pocięłam sobie rękę bo nie radzę sobie  z miłością do niego. Nie umiem zakochać się w innym, nawet tego nie chcę , nie umiem zaszyć ran i żyć dalej, nie umiem bo on jest moim życiem. Kocham go ponad życie, on jednak nie rozumie tego. Nie poddam się no bo przecież tyle przeżyłam, tyle płakałam, nie przespałam nocy i pocięłam,poryłam cyrklem rękę żeby teraz zrezygnować. W myślach zachodzą nie słowa psychiczna idiotka, ale nią nie jestem. Byłam zwykłą normalną dziewczyną, która się uczy i ma cel w życiu, ale teraz go straciłam, marzenia zaczęły  nie mieć sensu. Tylko on jest celem. Kocham Go nawet bardziej niż własną rodzinę, jest najważniejszy. Nie umie już sobie radzić, mam zrezygnować? Poddać się? 
Chciałabym unieść się do góry  jak ptak i widzieć wszystko i obserwować ludzi, dowiedzieć się więcej o nich. Chciałabym uwolnić się od tych wszystkich złych myśli, podpowiedzi diabła by zrobić sobie krzywdę, chcę być dobrą katoliczką, a tymczasem staczam się na dno i jestem coraz bliżej piekła. Diabeł wyciąga po mnie rękę, ale za każdym razem gdy ją chwytam proszę Boga o pomoc  i  o to by mi wybaczył - uwalniam się. Walczę,nie poddaję się. Uśmiech na mojej twarzy pojawia się wtedy gdy ktoś mnie rozśmieszy, pocieszy,przytuli,podokucza,powygłupia, nie wiem jak zniosę te dwa miesiące wakacji, stoczę się a mam dopiero piętnaście lat i idę do liceum czy na tym etapie jest już koniec mojego życia?  Nie chcę końca, ale nie umiem wziąć się w garść, zostawić go i zapomnieć wszystko, nie umiem żyć od nowa, chcę iść przez życie z nim za rękę, być bezpieczna, wypłakać się w jego rękaw i widzieć co czuje., widzieć jak się uśmiecha i stara się mnie pocieszyć.
"Lecz na razie widzę Czarną Otchłań proszącą bym w nią weszła"

Nie wiem jak mogłam to wszystko wtedy znieść. Byłam dość młoda i trzeba było mieć w sobie choć trochę rygoru by poradzić sobie z czymś tak okrutnym. Nie bronię teraz samej siebie, wiem że mogłam wiele razy się zbuntować i zrobić coś innego, lecz wiem to teraz, a wtedy widziałam tylko jego i wierzyłam w każde napisane przez niego słowo. Czasu nie cofnę,a nawet tego nie chcę. Dostałam nauczkę na wiele lat. Nie wierzy się ludziom, których się spotyka i rozmawia się z nimi twarzą w twarz, a co dopiero takim, którzy szukają ofiar na portalach społecznościowych. Ja byłam jedną z takich osób.
Ofiarą.

Rozdział 6

Minęły już prawie trzy lata od tamtego zajścia.   A ja nadal próbuję zrozumieć, dlaczego tak się stało. Zadaję sobie bez przerwy pytania. Dlaczego ja? Czemu nie mógł być ktoś inny na moim miejscu? Musiał być jakiś poważny powód tego co się stało. Próbowałam go usprawiedliwiać, ale czasami nie wychodzi dokładnie tak jak tego oczekujemy.
Po długim czasie niepisania dziennika, mogę się założyć sama ze sobą, że godziłam się z nim i kłóciłam. Podobno jest tak w każdym związku i przyjaźni, o ile tak można to było nazwać.

27 marca 2012 roku został przeze mnie napisany nowy wpis w moim dzienniku. A brzmiał on tak:

Nie pisałam prawie miesiąc. Tak wielkiej ochoty i siły ni miałam i teraz też nie mam by uzupełnić kartki. Pokłóciłam się i pogodziłam z Adamem. Powiedziałam mu, że go cholernie KOCHAM!, że jest całym moim światem, a on powiedział, że jestem tą jedyną , ale jest z Patrycją. Nie rozumiem tego. Po prostu mi kłamał. Nie rozumiem. Jestem dzień w dzień smutna i zdesperowana. Nie chce mi się już pisać.

Patrycja była jego kolejną ofiarą. Zostawił Dominikę, bo ona go nie chciała. A nowa dziewczyna mogła wprowadzić w jego życie coś innego, niespodziewanego. Dwoma słowami New Life. Wiem teraz, że jest miłą i sympatyczną dziewczyną ale wtedy wszystko działo się poza naszą kontrolą i z każdą kolejną chwilą nienawidziłyśmy się coraz bardziej, nawet się nie znając.
Skubaniec miał bardzo dobry plan w stosunku do nas, lecz gdyby nie pękł do tej pory może żyłybyśmy w nieświadomości.

25 maja 2012 roku stało się coś okropnego dla mnie. Mój najlepszy internetowy przyjaciel znalazł się w szpitalu. Wiele razy szantażował mnie tym , że się zabije, lecz nie miałam pojęcia, że jest naprawdę do tego zdolny. Wszystko było dobrze, bardzo dobrze, a w jednej chwili po prostu wszystko się zepsuło, jak domek z kart, które przewrócił wiatr.

Już tak długo nie pisałam. Ponad dwa miesiące. I przez te dwa miesiące dużo się działo. Adam wylądował w szpitalu, po tym jak podciął sobie żyły i połknął tabletki popijając je alkoholem. To było dla mnie straszne przeżycie. Modliłam się za niego ciągle, bez przerwy. To nie do wiary, że go tak bardzo kocham. Świata poza nim nie widzę i tak będzie zawsze, bo żaden z chłopaków nie podoba mi sę tak bardzo jak on. On jest moim światełkiem w tunelu,moją nadzieją na kolejny dzień. Jest marzeniem, które chcę spełnić najbardziej na świecie; snem, który śni mi się codziennie, życiem, którym mnie napełnia. 
  "Żyję Nim, Żyję z Nim i Dla Niego"
nie wiedziałabym jak dać sobie bez niego radę. Kocham go najbardziej na świecie. Pragnę być jego dziewczyną zawsze, ale boję się jednej rzeczy, że mnie zdradzi,zrani,zostawi, że nie będziemy tak blisko siebie jak jesteśmy teraz, że nie będę już nigdy więcej jego przyjaciółką, że wszystko się zniszczy,  że zostanę sama bez niego, że mnie opuści jak nam nie wyjdzie, że Go stracę. A gdy stracę "Zabiję się" bo już nie będę miała po co żyć. (Mówię szczerze on jest całym moim światem, życiem) Oddałabym je w jego ręce, tego nie zmienię. Postanowiłam. Jest zawsze i zawsze będzie w moim sercu. Przysięgam nigdy go nie zostawię, nawet wtedy gdy on zostawi mnie, a wtedy się zabiję. Nie chcę by czuł się za to winny, to nie będzie jego wina. Gdy zadałam mu dwa pytania, które nurtowały mnie już od dawna :
1.Kochasz mnie bardziej,więcej niż siostrę?
2. Czy nigdy nie będziemy razem,czy nigdy nie spróbujemy?
On odpowiedział mi na nie w taki sposób
1.Tak
2. Myślę, że kiedyś spróbujemy...nie wiem kiedy.
To jego " kiedyś" znaczy dla mnie jak "nigdy", ale zanim zdąży się zdecydować już mnie nie będzie. Chce mi się płakać. Pogubiłam się. Believe to sobie powtarzam. Cholerne Believe.

Naprawdę nie myślę o nikim innym jak tylko o Adamie. On tego nie rozumie, dlatego nigdy nie będziemy razem,a mówił, że szuka prawdziwej miłości,gdy ona przechodzi obok niego ,nie stara się jej zatrzymać, po prostu pozwala jej odejść.
Adam ma problem z narkotykami i dilerzy mu grożą i mówią o spłacie długu poprzez handel. Adam ma handlować narkotykami, ale on nie chce i chcą go pobić. - wtedy tego wszystkiego nie rozumiałam. Ślepo wierzyłam w każde jego słowo. Byłam jego niewolnicą, a moje uczucia do jego osoby bez przerwy pchały mnie do głupich czynów, których teraz szczerze żałuję - Więc postanowiłam, że ja będę sprzedawać. Dla niego wszystko. Ale on jak zawsze nie chce mi pozwolić bo się o mnie martwi. Mam dość tego, że mnie tak jakby omija łukiem, a jak np.Marina, Asia czy Patrycja powiedzą mu, ze będą sprzedawać za niego to od razu mi to mówi. On nie rozumie mojej miłości. Obwiniał mnie za wszystko i zrzucał lekką ręką winę na mnie.
- nie odwiedziłaś mnie w szpitalu, tak jak obiecałaś. Kłamałaś. Musiałem sam tam siedzieć. Nie mam przyjaciół. Zostawcie mnie samego, wszyscy. Jesteście wszyscy tacy sami. Siebie równi - mówił. Nie zwracał uwagi na to, że bardzo mnie to bolało, gdy mnie tak traktował.
- Jak miałam Cię odwiedzić, skoro nie podałeś mi nazwy szpitala. Szukałam Cię. Nikt nie chciał nic mi powiedzieć. Zostawiłeś mnie samą, a teraz obarczasz mnie za wszystko winą, która uderza mnie jak  prawy sierpowy w twarz. - nic już nie odpisał. I tak siedziałam sama z poczuciem winy i chęcią popełnienia czegoś głupiego.

Teraz wiem jaka głupia i naiwna byłam, i ile wyrządziłam sobie przez niego krzywdy.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 5

- Hej maleńka - przywitała mnie wiadomość od mojego nowego znajomego. Cieszyłam się jak skowronek gdy o godzinie dziewiątej mogłam ujrzeć na gadu gadu wiadomość od niego.
- Hej - zwięźle odpowiedziałam
- Co tam u Ciebie słychać? - standardowy początek każdej chyba rozmowy. Nie wiem jak on to robił, i jak było to możliwe by radować kogoś przez internet. On miał jednak ten dar. Pisaliśmy godzinami, często jak był weekend to nie wychodziłam z pokoju, byle tylko móc z nim popisać. W tygodniu chodziłam do szkoły, nie mając jego numeru telefonu, nie mogłam z nim pisać. Gdy wracałam do domu cała sfrustrowana, nie mając kontaktu przez cały dzień z Adamem, wchodziłam do internetu a tam mile zaskakiwała mnie wiadomość od niego. To było jak nałóg. Nie mogłam żyć bez niego i oddychać bez niego. Gdy nie pisaliśmy dusiłam się i płakałam, zamknięta w pokoju.
- Wszystko u mnie dobrze. Wróciłam ze szkoły i pierwsze co zrobiłam to włączyłam komputer, by sprawdzić czy napisałeś, wiesz? - uśmiechałam się do siebie pod nosem jak wariatka. Potrzebowałam kogoś takiego jak on. A On po prostu trafił w dobrym dla niego i dla mnie momencie. Tak myślałam.
I tak upływał czas kiedy było wszystko bardzo dobrze, a kiedy wszystko po prostu w jednej chwili się psuło. I ten czas właśnie nastąpił. Zaledwie po paru tygodniach pisania z Adamem,który  stał się jakby całkiem innym człowiekiem, wszystko się zmieniło. Przykro mi, że mogę opowiedzieć to tylko z mojej perspektywy i tylko moje odczucia, które mną wtedy władały, lecz uważam, że lepsze choć to niż nic.
W tym czasie, który poświęciłam Adamowi, założyłam mój prywatny dziennik. Opisywałam w nim swoje odczucia, emocje, ból i rozsterkę, szczęście, radość , a nawet nienawiść.
Ten chłopak sprawił, że z dnia na dzień, coraz bardziej się w nim zakochiwałam, i nie wiem czy to było spowodowane tym jak do mnie pisał, czy jego zdjęciami. Z czasem założyliśmy facebooka. I to właśnie tam dalej kontynuowałam znajomość z nim. W ciągu roku wypisałam z nim ok.10 tysięcy wiadomości na tym portalu społecznościowym. Od tamtego momentu wszystko zaczęło się psuć. Już nie było tak jak dawniej. Teraz chłopak, któremu powierzyłam ślepo swoje serce ranił mnie jak mógł najbardziej. Wbijając mi wyimaginowany sztylet w serce, jak i w plecy.

Był 29 Luty 2012 roku - zapis z dziennika
Adam jest nic nie warty. Powiedział mi że jestem jego jedyną, a dziś powiedział, że się pośpieszył z tym i że Dominice też tak powiedział. Myślałam, że go zastrzelę. Nienawidzę go ! Jak mógł mi coś takiego powiedzieć?! Cham ! Jak można się kochać w kimś takim jak on?! Widocznie jestem idiotką ! I dobrze, że nie poszłam do kościoła, nie chcę go widzieć !

Wiem tylko, że wtedy miałam rekolekcje. Obiecał mi, że przyjdzie, żeby się ze mną spotkać. Zamiast tego porzedniego dnia pod wieczór zdenerwował mnie swoim wygłupem dotyczącym zrobienia sobie krzywdy. Już wtedy w taki sposób próbował zatrzymać mnie przy sobie, iż z każdą kolejną wiadomością od niego czułam, że ten chłopak potrzebuje pomocy psychologa. Okazało się jednak , że ja byłam tym psychologiem, którego ciągnął wraz ze sobą na samo dno.

___________________________________________________________________________________________________
                                                                                                             Mam nadzieję, że jeszcze ze mną                                                                                                              jesteście i mnie nie zostawiliście.
                                                                                                             *Autorka :*

Rozdział 4

Dokuczania ustały, a ja znajdywałam się w nowym świecie. Tak myślałam.
Nie uczyłam się pilnie bo nadal myślałam o tym jak zostawił nas ojciec. Jedyne co widziałam to brak sensu we własnym życiu. Może przechodziłam nastoletni bunt, że odcinałam się od mamy i wszystkich znajomych, a może przechodziłam kryzys wieku średniego - co jest mało prawdopodobne, zważywszy na to, że miałam czternaście lat. Nie wiedziałam tego wtedy, lecz teraz gdy mam już prawie dziewiętnaście lat rozumiem swoje młodzieńcze poczynania. Szukałam jak każda i każdy inny miłości. Takiej z bajki, w której jest książe mieszkający w ogromnym pałacu z marmuru i jeździ na białym koniu. Jednak rzeczywistość okazała się dla mnie być tak okrutna, że nie potrafiłam się odnaleźć w prawdziwym świecie. Jedyne co widziałam to tylko samą siebie, otoczoną wielką bańką do której nie ma nikt wstępu. Prawie nikt. Oprócz jednej osoby. Myślałam, że jest kochany, czarujący, że nigdy mnie nie skrzywdzi ,tymczasem to on właśnie krzywdził mnie najbardziej i to przez niego znalazłam się w tej szklanej kulce. Nazywał się Adam. Był przystojny,mądry i starszy ode mnie o rok. Niby to , że chłopak jest straszy od dziewczyny ,nakręca ją w każdy możliwy sposób. Ze mną natomiast tak nie było. Ja cieszyłam się tym, że w końcu mam kogoś z kim mogę porozmawiać, zaprzyjaźnić się i kogoś kto rozumie mnie lepiej niż rodzina. Takie uczucia mogą być bardzo złudne, zwłaszcza dla tak naiwnej i młodej dziewczyny.
A zaczęło się od tego, że zaprosił mnie na Naszej Klasie do znajomych. Tak nasza klasa. Myślicie sobie pewnie : "Boże, istnieje w ogóle coś takiego jak nasza klasa?" , "Co to  jest nasza klasa? " A najzabawniejsze w tym wszystkim może  być to, że NK to Nasza klasa. Tak naprawdę, to nie rozumiem po co komu była taka strona potrzebna, skoro i tak w znajomych nie mieliśmy tylko ludzi z klasy. NK według mnie jest to pojęcie złudne.
Wracając.
Pokuszona tym, iż zaprosił mnie ktoś kogo kompletnie nie znałam wysłałam wiadomość.
- Hej. Czy my się znamy?- typowe zagadnienie
- Cześć. Jeszcze nie, ale możemy się poznać :) - typowa odpowiedź. Nie powiem nie, zaintrygował mnie, z każdą kolejną wiadomością.
- Podałabyś mi swój numer na Gadu Gadu - uprzejmie zapytał. No o ile można uprzejmie zapytać przez wiadomości, nie widząc kogoś twarzą w twarz. Podałam mu numer i od tamtego momentu pisaliśmy dzień w dzień po parę godzin, a nawet całymi dniami.

________________________________________________________________________________
                                                                                       to co teraz do was piszę jest dla mnie bardzo                                                                                           ważne. Poświęciłam dla niego prawie 3 lata.
                                                                                       Chcę zapobiec takim sytuacjom , dlatego dzielę                                                                                    się z wami moją historią. Nie chcę byście myśleli,
                                                                                            że z takich rzeczy nie ma wyjścia, bo jest.
                                                                                  Będę z wami tutaj jeszcze długo i mam nadzieję,
                                                                                                          że wy ze mną też.
                                                                   Możecie dodawać komentarze dotyczące waszych przeżyć.
                                                                                                      * Pozdrawiam - Autorka

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 3

Zaczęłam chodzić do gimnazjum.  Wydawałoby się, że jest to zupełnie inny  świat, lepszy.
To nieprawda. To w tamtym miejscu dopadły mnie najmroczniejsze strony samego szatana,jakie kiedykolwiek może poznać człowiek na ziemi.
Nie było słonecznego dnia. Słońce schowało się za chmurami,by nie patrzeć na smutek i ból, który wyrządzają sobie wzajemnie ludzie. Niebo wyglądało jakby miało zacząć płakać z powodu krzywd sobie wyrządzonych.Tajemniczość spowiła cały świat, włącznie z ludzkimi duszami. Nikt nie wiedział co ma poczynić. Uczniowie gimnazjum jednak żwawym krokiem wchodzili do budynku,by poddać się nauczaniu. Prawdą jednak było, że każdy dzień w szkole uczniowie odczuwali inaczej. Jak wiemy, szkoła zawsze była podzielona na kujonów,dresiarzy, piękności,prześladowanych i tych czwartych,którzy nie przynależeli nigdzie. Ja na początku przynależałam do tych czwartych. Codziennie w rogu z dwiema koleżankami rozmawiałyśmy o byle bzdetach. To o chłopakach,to o szkole i jak nie lubimy nauczycieli, to o przedmiotach szkolnych i innych jeszcze rzeczach. Nikt nigdy nie zaburzał nam naszego świata aż do czasu,gdy ktoś zaburzył mi mój.
Na początku pierwszego roku gimnazjalnego chodziłam do klasy I A jednakże po wielu przykrościach postanowiłam zmienić klasę,niektórzy wymyślali plotkę, że to z powodu pewnego chłopaka chciałam się przenieść. To nie była prawda. Między innym, prześladowała mnie jedna z dziewczyn z klasy. Nazywała się Alicja. Obgadywała mnie i robiła mi wiele przykrości. Wymyślała na mój temat przeróżnie wyeksponowane plotki. 
- jesteś małą idiotką- mówiła mi,sprawiając mi jednocześnie tym zawód.
-przestań mnie obrażać, nic ci przecież nie zrobiłam - odbąknęłam, później żałując, że się odezwałam. Bałam się, nie miałam nikogo kto by mi podał pomocną dłoń w razie czego, bo Alicja była wysoką i dość postawną (grubą) dziewczyną. Nie chciałabym dostać od niej z płaskiego. Na lekcjach podawała mi karteczki, w których pisała jaką jestem szmatą. NIe rozumiałam czemu mnie tak nienawidziła. W podstawówce też mnie prześladowała. Niefortunny los chciał bym trafiła z nią do tej samej klasy jeszcze w gimnazjum. Innymi dniami zwyzywała mnie
- jesteś debilką, przestań rozmawiać z Kasią, to jest moja przyjaciółka ty kretynko - dziewczyny były dalekimi kuzynkami i to ja z Kasią kumplowałam się w przedszkolu w pierwszej i drugiej klasie, bo potem Alicja nie zdała i mi ją zabrała. 
- utrzymuję z nią po prostu kontakt. Przestań być taką zołzą. Ona nie należy do Ciebie i może rozmawiać z kim chce ,a ty nie będziesz ustawiać ludzi po kontach bo masz kompleksy - nigdy mnie nie uderzyła,ale wtedy widziałam, że ma taką ochotę. Nie wiem czy była dla mnie taka wredna bo miała mnóstwo kompleksów, czy po prostu była taką osobą, która krzywdzi ludzi. 
W wakacje zdecydowałam z mamą , że zmieniam klasę. Na drugim roku nauki w gimnazjum, przynależałam już do klasy II D.

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 2

Pięć lat to zbyt mało by stawiać czoła rzeczywistości i ogromności świata, lecz ona musiała temu sprostać. Tata odszedł do innej kobiety jednocześnie rujnując z czasem wszystko co łączyło go z przeszłością, łącznie z rodziną. Osiedlił się w swym rodzinnym miasteczku i tam odgrywał rolę potulnego kochanka. W między czasie rozkładał karty do gry , które okazały się być naszym życiem. To przez nie kombinował jak odebrać swoim dzieciom cały dobytek, łącznie z dachem nad głową. Kiedyś użył takich słów w stosunku do mojej mamy, z ironicznym, nieschodzącym z jego twarzy uśmiechem.
- pozbawię was wszystkiego, zamieszkacie pod mostem- na co mama odpowiedziała mu zgrabnym,
-powodzenia - i od tamtej pory walczyła jak lwica, by jedynie ocalić  swoje potomstwo od łap-jeszcze,nie byłego -męża. On zatracił się w swej nienawiści,a mama w miłości do dzieci. Nie opuszczała ich na krok, przyznając się w późniejszych już czasach własnej córce, że nie wiedziała co ma począć po odejściu oprawcy. Z roku na rok mamie przybywało lat i zmarszczek na twarzy, lecz pomimo tego nadal była piękną kobietą. Zamartwianie się o przyszłość dzieci,których ojciec skreślił i skazał na biedę, było nie lada wyzwaniem. Przez wiele lat ciągana po sądach i walcząca o choćby skrawek własnego lokum, nie poddawała się. Jedyne co miała to dzieci, w których pokładała największą nadzieję. Pomimo, iż dwóch z jej synów było chorych, jeden miał Aspergera, a drugi natomiast niesprawne nogi. Dwójka pozostałych dzieci na szczęście pozostali przy zdrowiu. Z upływem lat, dzieci dorastały. Córka stawała się kobietą, a synowie mężczyznami.  Nie porzuciła wiary w Boga, pomimo tylu zawodów. Gdy nasze życie wyłoniło się na parę lat z otchłani ciemności, po krótkim czasie  ona ponownie jednak wracała wyciągając po nas swe obślizgłe macki. Oskar najstarszy z synów rozchorował się na raka. Widziałam jak leżąc w swym łóżku powoli gasł. Jedyne co mamie pozostało to walka o jego młode życie. Leżał tak w Akademii z dobre trzy lata, walcząc o życie. Widziałam na własne oczy matki, które płakały na holach niosąc swe kilkumiesięczne, bądź kilkuletnie chore na raka czy białaczkę dzieci. Dowiadując się śmiertelnej diagnozy od lekarzy, łkały i skamlały jak psy na podłodze, z bólu i rozpaczy. Najgorszym widokiem było patrzeć jak wywożą z sal malutkie ciałka, przykryte białą poszwą od stup do głów. Wiedziałam co to oznacza, Pan Bóg zabrał je z powrotem w swe ramiona, już nigdy ich nie opuszczając. Niebo płakało tak przez parę dni w ciągu trzech lat, gdy Oskarowi pogarszało się. A jego wyrodny ojciec nie ruszył swych szanownych czterech liter by odwiedzić syna w szpitalu. Jedyne co było jego odwieczną wymówką na wszystko to " jestem zajęty, pracuję". 
- tatusiu, odwiedziłbyś nas jutro? - pytał czteroletni synek, swego ojca, który w jego oczach jeszcze był dobrym i kochanym tatą.
- nie mogę, jestem zajęty, muszę pracować by zarabiać na życie- odpowiadał. 
- dobrze tatusiu, a pojutrze? - pytał nieugięty syn
- dobrze, odwiedzę  ciebie i twojego brata bliźniaka, pojutrze - i czekali tak ,jak na zbawienie, patrząc w okno wyszukując sylwetki ojca, lecz ten nie pojawiał się. I tak dzień minął i mijały następne i następne i następne. Ja, o rok starsza od nich siostra, wiedziałam już od samego początku, że nie przyjedzie, lecz oni w swej naiwności dalej na niego czekali. Po paru dniach do ich główek docierało, że tatuś nie przyjechał, a jedyne co wtedy robiła mamusia to pocieszała. 
- Tatuś przyjedzie innym razem. Tatuś bardzo was kocha i pewnie był bardzo zajęty pracą dlatego nie przyjechał - tłumaczyła mężczyznę, który nie zasługiwał na bycie dobrym ojcem w oczach, opuszczonych przez niego dzieci.
I tak mijały dni i lata.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka