Lecz 8 czerwca jeszcze byłam sama .....
Popadam w bezsilność , czuję że nic mi już nie pomoże, Straciłam Adama. Nie wiem co robić, zbyt mocno chwyciłam te Anioły. Ciągle wsłuchuję się w smutne melodie piosenek. Nie ma ludzi,którzy by mnie kochali, znów popadam w bezsilność, gubię się gdzieś w głębi lasu, ciemno tu i ponuro,smutno, słyszę szlochy dzieci. Wyciągają po mnie swoje delikatne rączki, a ich buzie delikatnie się uśmiechają, a ich oczy błyszczą od łez, nie wiem dla możne znalazłam się w tym miejscu,które jest dla mnie odpowiednie,a niby wszystko było Okay. Wszystko się psuje, wali się mój świat, a tyle się starałam by go odbudować, za każdym razem gdy stawiamy kolejne pustaki do postawienia muru coś się dzieje i wszystko się niszczy. Ten świat , który rok temu był kolorowy, świecił słońcem, wszędzie była radość, teraz zapadła tam całkowita ciemność a serce zamknięte jest w jakiejś puszce,w miejscu którego nikt nie znajdzie. Oddalam się od ludzi ,przestaję im ufać.Co mam robić?Czuję się taka samotna. Adam i ja przechodzimy próby. Mnóstwo prób i ponosimy porażki ale nigdy nie było nas zawsze byłam tylko ja i tylko był on i ludzie,którzy próbują zniszczyć to co nas tak łączyło. I czasami im się to udaje.Jestem słaba ale przecież zawsze dawałam sobie sama radę, przecież teraz też dam, prawda? Dawałam sobie jakoś radę do tej pory, i dam sobie radę dalej...
A kiedy za mną zatęsknisz, pamiętaj - pozwoliłeś mi odejść.
Prawda? Słowo kocham czasami nie wystarczy, trzeba też walczyć , a jeżeli trzymacie się słów kocham to je okażcie drugiej osobie, nie pozwólcie by cierpiała. Przecież się kochacie.
To wszystko jest tak jawnie smutne. Gubię się w swoich odczuciach. Jednak coś nadal nie jest dokończone. On nie mógł tak po prostu odejść. I tak jak myślałam tak zrobił. Wrócił.
10 czerwca 2012 roku. Wrócił z wielkim hukiem. nie rozumiałam o co mu chodziło, przecież było już tak dobrze. Pisaliśmy spokojnie, miło i radośnie, a on nagle wyskakuje do mnie ze słowami
- przepraszam- napisał, nie zawsze każdy umie je powiedzieć, ale napisać i nadużyć jest go bardzo szybko.
- za co?- odpowiedziałam zdezorientowana.
- za to, że żyję
- Przestań! nie pisz tak,nie lubię tego - wybuchłam. Nie wytrzymałam. łzy same zaczęły napływać mi do oczu. Jak on tak może. Jest dobrze, wręcz bardzo dobrze, układa nam się. Cieszymy się z własnej obecności a on dalej
-przepraszam
-przestań!
- przepraszam
- Adam, jak teraz sobie coś zrobisz , to...a z resztą - byłam już świadoma do czego dąży.
I wtedy już nie odpisał. Zostawił mnie tak jak zawsze to robił. Czemu się dziwię, powinnam być do tego przyzwyczajona. Ale nie, ja muszę przeżywać każde jego odejście, każdy moment i każde napisane przez niego słowo.
Pięć dni później odezwał się ponownie. Napisał do mnie coś co mnie bardzo uradowało i zdziwiło za razem.
Życie nie pomogło,knuło co mogło by nas poróżnić. Los wypowiedział nam woję, nie było reguł, tylko konwulsywny puls codziennego biedu. Każde niepotrzebne słowo do dzisiaj przeklinam. To smutne, na co dzień człowiek się zapomina. W końcu zostaje dom pusty z resztą sama wiesz, nie porzegnałaś się. Chciałaś uniknąć łez. Później dodał Zostań, niczego więcej nie potrzebuję, naprawdę. I jak myślicie co zrobiłam? Zostałam.
Mijały dni i miesiące. Było dobrze przez chwilę, później znowu wszystko się psuło. I mimo iż próbowałam w każdy sposób naprawić to co on zepsuł, nie udawało mi się.
Zaczęły męczyć mnie koszmary. Nie wiem czy to był sen czy jawa. Ale naprawdę się bałam.
Tak strasznie się bałam. Czułam to wszystko. Najpierw coś białego goniło mnie i mamę po lesie. Potem akcja przeniosła się do mojego pokoju. Myślałam, że nie śpię. Leżałam prosto na plecach tak jak zasnęłam. Nagle coś mnie sparaliżowało od dołu do góry. Nie mogłam otworzyć oczu, ani ust by móc krzyczeć. Czułam strach , nienawiść, strach,strach,strach. Coś mówiło mi złe rzeczy w głowie jak "coś ci się stanie". Nagle coś czarnego, jakaś czarna postać stała koło mojego okna, mogłam otworzyć oczy, było czarne, miało ludzką postać, twarz,ręce i nogi. Stało na przeciwko mnie. Zaczęłam się modlić na głos. Odmówiłam "Ojcze Nasz" i usłyszałam śmiech i słowa to coś powiedziało " I co teraz zrobisz? " . I znowu śmiech. TO coś zbliżyło się do mnie. Dalej byłam sparaliżowana. Usiadło na mnie. Wbiło swoją niewidzialną twarz w moją i powiedziało " coś się stanie twojej mamie". Obudziłam się cała mokra i spocona, pobiegłam po mamę, przyszła do mnie i położyła się obok. A potem nagle coś w mojej głowie powiedziało mi " teraz zrobię coś twojej mamie" Wystraszyłam się i pożałowałam, że mama przyszło do tego przeklętego pokoju. Teraz do tej pory śpię z zapalonym światłem w pokoju.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz