Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 7. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozdział 7. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 7

Gdyby tego było mało, że mam problemy z dilującym i samobójcą  Adamem, to na domiar tego musiałam spotkać się z moim kochanym ojczulkiem.

1 czerwca 2012 roku poprosiłam ojca o spotkanie, gdyż miałam do niego ważną sprawę, a bez tego nie mogłabym iść się dalej uczyć. Tak myślałam.

Spotkałam Ojca i mój, znaczy kotka okociła się ;p
Nie do końca pamiętałam jak mój ojciec wygląda, przecież tyle czasu go nie widziałam. Stałam przed budynkiem gimnazjum, czekając na niego jak posłuszny piesek. Gdybym teraz mogła to bym po prostu splunęła- Pfu - taki z niego ojciec jak ze mnie księżniczka. Poprosiłam go o podpisanie moich dokumentów do liceum, bo bardzo chciałam się uczyć w tej szkole. Jedyne co pamiętam to jego słowa A dostaniesz się tam?  z ironią wyczuwalną na kilometr i głupawym uśmieszkiem, który chętnie bym zdarła gdyby nie był moim biologicznym ojcem. Ja natomiast opanowanie odpowiedziałam Tak. O to się martwić tato nie musisz.Tato, jak mi wstyd za to, że tak do niego powiedziałam. Nie zasłużył na ani gram mojej złości, łez i słowa tato w moich ustach.  Dzień dziecka miałam naprawdę udany - co za ironia. Mój tatuś dał mi pięćdziesiąt złoty. Jakby tymi pieniędzmi chciał zrzucić z siebie całą winę. I pewnie według niego tak było, lecz według mnie nienawidziłam go coraz bardziej. 

Nienawiść zabija od środka.

2 czerwca 2012 roku popadłam w trans i żal,a także samokrytykę.

Sama czasami myślę czy ktoś taki jak ja może mieć szczęście w miłości, starałam się jakoś zwrócić jego uwagę na siebie. Płakałam nocami,nie żyłam dniami. Ciągnęłam się na dno, dno z którego nie ma już wyjścia, te łzy które pozbierałam i włożyłam do słoika jako pamiątkę po kimś kogo nie miałam. Czemu miłość, której on nie odwzajemnia jest zabójcza, przecież chciałam tylko być szczęśliwa, chcę by uczestniczył w moim życiu, by wiedział jak ważmy jest dla mnie. Zakochać się w przyjacielu to trzeba mieć jednak tę głowę w chmurach. Miałam mu pomagać, doradzać gdy jest smutny, płakać jak on  płacze, cieszyć się jak on się cieszy, śmiać się jak on się śmieje, brać za rękę i asekurować w razie niebezpieczeństwa, czy to było takie trudne? Czemu akurat serce miało zakochać się w nim? Czy to jakaś różnica zakochać się w nim, czy w kimś innym ? Każdy by mnie zranił, może jeszcze gorzej. To nie jego wina, że ma dziewczynę i kocha ją, nie jego wina, że ma psychiczną przyjaciółkę, taką jak ja. Powinnam zająć się szkołą,a tymczasem zmagam się ze swoimi uczuciami. Dzisiaj wpadłam na głupi pomysł, wzięłam żyletkę i pocięłam sobie rękę bo nie radzę sobie  z miłością do niego. Nie umiem zakochać się w innym, nawet tego nie chcę , nie umiem zaszyć ran i żyć dalej, nie umiem bo on jest moim życiem. Kocham go ponad życie, on jednak nie rozumie tego. Nie poddam się no bo przecież tyle przeżyłam, tyle płakałam, nie przespałam nocy i pocięłam,poryłam cyrklem rękę żeby teraz zrezygnować. W myślach zachodzą nie słowa psychiczna idiotka, ale nią nie jestem. Byłam zwykłą normalną dziewczyną, która się uczy i ma cel w życiu, ale teraz go straciłam, marzenia zaczęły  nie mieć sensu. Tylko on jest celem. Kocham Go nawet bardziej niż własną rodzinę, jest najważniejszy. Nie umie już sobie radzić, mam zrezygnować? Poddać się? 
Chciałabym unieść się do góry  jak ptak i widzieć wszystko i obserwować ludzi, dowiedzieć się więcej o nich. Chciałabym uwolnić się od tych wszystkich złych myśli, podpowiedzi diabła by zrobić sobie krzywdę, chcę być dobrą katoliczką, a tymczasem staczam się na dno i jestem coraz bliżej piekła. Diabeł wyciąga po mnie rękę, ale za każdym razem gdy ją chwytam proszę Boga o pomoc  i  o to by mi wybaczył - uwalniam się. Walczę,nie poddaję się. Uśmiech na mojej twarzy pojawia się wtedy gdy ktoś mnie rozśmieszy, pocieszy,przytuli,podokucza,powygłupia, nie wiem jak zniosę te dwa miesiące wakacji, stoczę się a mam dopiero piętnaście lat i idę do liceum czy na tym etapie jest już koniec mojego życia?  Nie chcę końca, ale nie umiem wziąć się w garść, zostawić go i zapomnieć wszystko, nie umiem żyć od nowa, chcę iść przez życie z nim za rękę, być bezpieczna, wypłakać się w jego rękaw i widzieć co czuje., widzieć jak się uśmiecha i stara się mnie pocieszyć.
"Lecz na razie widzę Czarną Otchłań proszącą bym w nią weszła"

Nie wiem jak mogłam to wszystko wtedy znieść. Byłam dość młoda i trzeba było mieć w sobie choć trochę rygoru by poradzić sobie z czymś tak okrutnym. Nie bronię teraz samej siebie, wiem że mogłam wiele razy się zbuntować i zrobić coś innego, lecz wiem to teraz, a wtedy widziałam tylko jego i wierzyłam w każde napisane przez niego słowo. Czasu nie cofnę,a nawet tego nie chcę. Dostałam nauczkę na wiele lat. Nie wierzy się ludziom, których się spotyka i rozmawia się z nimi twarzą w twarz, a co dopiero takim, którzy szukają ofiar na portalach społecznościowych. Ja byłam jedną z takich osób.
Ofiarą.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka